Szaleństwo Profesora Chazana

Świat oszalał! Zwykle jestem ostatnia do wygłaszania takich sądów, ale przyglądając się sprawie prof. Chazana, chyba muszę tak to ująć. A już na pewno pojawiła się w świecie doza szaleństwa, która powstrzymuje ludzi od samodzielnego i logicznego myślenia. Ci zaś szafują bezmyślnie pojęciami, nad których znaczeniem się nie zastanawiają. Po pierwsze, rozszerzają pojęcie "leczenia" na aborcję czyli zabijanie. Odkąd pozbawianie życia jest leczeniem? Na szybko w słowniku internetowym znalazłam definicję: leczenie - to mniej lub bardziej skomplikowany, rozciągnięty w dłuższym lub krótszym okresie czasu proces polegający na przywróceniu równowagi organizmowi żywemu, który poddany jest zabiegowi leczenia. Czy w wypadku aborcji chorego dziecka przywracamy mu równowagę? A może leczymy matkę, abortując dziecko? Ale przecież żaden lekarz nie powie, że ciąża to choroba.
"Gdyby prof. Chazan przyjechał teraz do niego do kliniki i zobaczył życie, które uratował, miałby inne podejście. - Dziecko będzie umierało przez najbliższy miesiąc albo dwa" -mówił prof. Dębski, skądinąd świetny specjalista i przemiły człowiek. Ale czy to wygląd ma decydować o tym, czy mamy żyć, czy lepiej nas zabić? Czy umieranie przez miesiąc czy dwa to powód, żeby kogoś zabić? "A kobieta, która urodziła to dziecko musiała mieć zrobione cięcie cesarskie" - dodaje prof. Dębski. Więc jeśli cesarskie cięcie jest czymś tak strasznym, to dlaczego można je wykonywać "na żądanie", kiedy kobieta boi się bólu porodowego i nie chce rodzić siłami natury? Czy nie gorsze od cesarskiego cięcia jest dla kobiety wydobywanie z jej łona, kawałek po kawałku poćwiartowanego wcześniej dziecka?
A w ogóle, czy jeśli chcemy dokonać aborcji kierujemy kroki do Szpitala Świętej Rodziny?
Prawda, że żyjemy w świecie liberalnym, w którym funkcjonują obok siebie różne systemy wartości. Ale można się poważnie zastanowić, czy właśnie podwalin pod takie społeczeństwo nie położył Jezus Chrystus, pozwalając rosnąć obok siebie pszenicy i kąkolowi. A jeśli pozwalamy rosnąć kąkolowi, tym bardziej pozwólmy rosnąć pszenicy. I nie bagatelizujmy roli sumienia w naszych działaniach. Bo prawo stanowione nie załatwi wszystkiego.Dlaczego dyrektor szpitala, lekarz, ma wskazywać inną placówkę , gdzie kobieta może dokonać aborcji? W Warszawie wiadomo, gdzie można to zrobić. I nie ma rejonizacji. Nie trzeba o to pytać prof. Chazana, dyrektora Szpitala Świętej Rodziny. 
"Konsultant krajowy w dziedzinie ginekologii i położnictwa prof. Stanisław Radowicki uznał, że w szpitalu doszło do naruszenia prawa". No właśnie! Bo żyjemy w czasach rozdzielenia moralności od prawa. Ocena moralna nie jest tożsama z oceną prawną. To, co złe powinno być bezprawne, ale tak nie jest. Za wiele czynów złych nikt nie odpowiada, bo to nie są one przestępstwem.. Dawniej zdrada małżeńska była nie tylko grzechem, ale i przestępstwem. Dzisiaj, choć jest złem, prawo nie wyznacza za nią żadnej kary. Z kolei to, co jest dozwolone przez prawo świeckie, nie zawsze jest dobre. Czy nie mieści się tu casus  aborcji?  Brak tego rozróżnienia wyprowadza czasami na manowce. I tak nas sprowadziło na manowce w dyskusji nt. prof. Chazana. Dlatego chyba nie można zwalniać się z myślenia! A na pewno nie warto powtarzać opinii po innych, na przykład  przypominając, że kiedyś prof. Chazan dokonywał aborcji.. Każdy ma prawo zmienić swoje życie, w każdym momencie, jeśli dostrzeże swój błąd. Bo bez tej możliwości świat na pewno by oszalał!