Teksty nie znane

Instynkt sukcesu

Justyna Kowalczyk zdobyła złoty medal na olimpiadzie w Vancouver przede wszystkim dlatego, że jest nadludzko ambitna – powtarzali komentatorzy. - Właśnie takie osoby są obecnie najbardziej cenione przez innych. Nigdy nie dają za wygraną. Nieustannie dążą do przekraczania samych siebie i odnoszą spektakularne sukcesy - mówi dr Joanna Heidtman, psycholog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.  
Dlaczego jednak taka determinacja towarzyszy tylko niektórym? Czy osoby, które nie wspinają się dynamicznie po szczeblach kariery nie odczuwają potrzeby samorealizacji? 

Prof. Edward Lowe z Soka University of America w Aliso Viejo w Californi uważa, że każdy człowiek może osiągać ambitne cele, bo ambicja leży w naszej naturze. - Nie wystarczy nam jedynie mieć dach nad głową i pełen żołądek. Chcemy znacznie więcej. Chcemy przekraczać samych siebie - podkreśla w rozmowie z „Wprost”.  Skoro tak, to dlaczego tylko 20 proc. społeczeństwa rzeczywiście osiąga ambitne cele? – W każdym człowieku ścierają się ze sobą dwie siły, potrzeba osiągnięć i potrzeba bezpieczeństwa. Ludzie, u których silniej dochodzi do głosu ta pierwsza, lubią ciągle zmiany, ryzykują, podejmują nowe wyzwania i chcą osiągać sukcesy. Nie potrafią żyć inaczej. Do takich osób należy Robert Kubica. Sam przyznaje, że już jako dziesięciolatek powiedział sobie, że chce być najlepszym zawodnikiem Formuły 1. Chciał mieć poczucie sukcesu i satysfakcji z własnych osiągnięć. Taka postawa jest faworyzowana w naszej, zachodniej kulturze. I chociaż większość ludzi nie jest w stanie jej naśladować, osoby o silnej woli rywalizacji stają się bohaterami narodowymi, tak, jak Adam Małysz. Bo właśnie przekracza siebie. Mimo tego, że jest jednym z najstarszych skoczków narciarskich pojawiających się na sportowych igrzyskach, wciąż zdobywa medale. 
U wielu osób jednak nad ambicją dominuje potrzeba bezpieczeństwa. Chociaż tkwi w nich naturalny instynkt sukcesu, stronią od rywalizacji. Nie walczą za wszelką cenę i nie są w stanie poświęcić wszystkiego, by najlepiej wypaść na tle innych. Unikają ryzyka. Status quo, w jakim żyją sprawia, że czują się bezpiecznie. To jednak nie oznacza, że nie realizują samych siebie i swoich pragnień. Od „młodych wilków” różnią się jedynie tym, że ich działaniem nie kieruje jedynie silna potrzeba wygrywania z innymi i kiedy osiągają cel, potrafią się wycofać z gry. Tak, jak Steve Wozniak, współzałożyciel Apple Computer. W 1985 roku jako 34-letni multimilioner opuścił firmę, podczas gdy jego kompan, Steve Jobs pozostał w Apple i nadal rywalizuje z innymi na rynku innowacji technicznych.

Z najnowszych badań mózgu, przeprowadzonych przy użyciu rezonansu magnetycznego wynika, że podejmowanie ciągłych wyzwań działa jak narkotyk - rozbudza emocje, szczególnie satysfakcję i dumę. - W naszym mózgu wydziela się wtedy dopamina - neuroprzekaźnik związany z odczuwaniem przyjemności - mówi "Wprost" dr Robert Cloninger, psychiatra z University of Washington. Gdy zaczyna brakować dopaminy, szukamy nowych bodźców i stawiamy przed sobą nowe, jeszcze trudniejsze zadania. – Nie można jednak upraszać rzeczywistości, twierdząc, że spektakularne sukcesy zależą od wysokiego poziomu dopaminy w mózgu – ostrzega dr Heidtman. Uczona podkreśla, że w psychologii  w ogóle nie istnieje takie pojęcie jak „ambicja”. Jest to określenie potoczne. Psychologowie mówią o potrzebie osiągnięć, motywacji, potrzebie porównań z innymi i wypadania na ich tle lepiej oraz potrzebie kontrolowania życia innych ludzi. Te cechy temperamentu wpływają na to, czy lubimy rywalizować, wykazujemy wolę walki i chcemy wygrywać. Jednak to, w jakim stopniu ambicja dojdzie do głosu w naszym życiu, decyduje środowisko. Badania uczonych z Zakładu Antropologii PAN we Wrocławiu wykonane wśród dziewiętnastoletnich poborowych wykazały, że mężczyźni pochodzący z wielkich miast częściej osiągali wykształcenie średnie i stawiali przed sobą wyższe cele życiowe niż badani z małych miast i wsi. 
Dr Cloninger twierdzi, że układ limbiczny w mózgu, odpowiedzialny za naszą potrzebę osiągnięć, jest trenowany przez doświadczenia i starania dążące do osiągania wyznaczonych celów. Obszar ten obejmuje jądro migdałowate - ośrodek przyjemności, korę podstawy płata czołowego, integrującą nasze oczekiwania oraz przednią część zakrętu obręczy, która aktywuje się wtedy, kiedy wykonujemy coś, co jest dla nas szczególnie ważne. Dlatego stawianie przed dziećmi wyzwań adekwatnych do ich etapu rozwojowego powoduje, że dzieci mają silniejszą potrzebę osiągnięć. 
- Do tego nie można pomijać poczucia bezpieczeństwa, jakie dziecko powinno mieć w rodzinie. Jeśli rzeczywiście je ma, a jednocześnie rodzice nie są nadopiekuńczy, pozwalają mu podejmować nowe wyzwania i eksperymentować, jego potrzeba osiągnięć kształtuje się prawidłowo. Lubi wygrywać, ale także radzi sobie w porażkami – podkreśla de Heidtman.
W  wielu wypadkach ambicja, która wydaje się zaletą,  wcale nie ma zdrowych podstaw. Tak się dzieje, kiedy u podłoża chęci rywalizacji leżą niewłaściwe relacje w rodzinie. Niejednokrotnie tak jest, kiedy dziecko wychowuje się w rodzinie dotkniętej problemem uzależnienia od alkoholu. Alkoholicy są na ogół perfekcjonistami, jeśli chodzi o innych. Stawiają dzieciom zbyt wysokie wymagania. W efekcie, dziecko przyzwyczaja się do sytuacji, w której musi być najlepsze, by spełnić oczekiwania rodziców. Zaczyna taki sposób działania traktować jako normę i przenosi go w dorosłe życie. Z reguły najstarsze dziecko w rodzinie naznaczonej piętnem alkoholizmu przyjmuje na siebie rolę "bohatera rodziny. Staje się osobą nad wiek odpowiedzialną i dojrzałą. Świetnie się uczy. Opiekuje się młodszym rodzeństwem. Przejmuje znaczną część obowiązków domowych. W efekcie czuje się najlepsze, odpowiedzialne za wszystko i potem tak samo zachowuje się w dorosłym życiu. Chce wygrywać z innymi, by mieć kontrolę nad tym, co robią. Często wśród osób ambitnych są także osoby o niskiej samoocenie. Chcą wygrywać, by udowodnić, że są coś warte. Takie osoby nigdy nie czują satysfakcji ze swojego działania. Im bardziej się zbliżają się do celu, tym bardziej on się od nich oddala, jak linia horyzontu. W efekcie są ciągle z siebie niezadowolone, a nawet sfrustrowane. W działaniu nie koncentrują się przede wszystkim na tym, żeby rozwijać siebie, ale żeby wygrywać, w czymkolwiek się da. W razie niepowodzenia mocno je przeżywają. W ich organizmie gwałtownie rośnie wtedy poziom kortyzolu - hormonu stresu. Takie osoby często płacą za ambicję zdrowiem. 

Coraz więcej badaczy krytykuje współczesny trend nadmiernego rozbudzania woli rywalizacji. Dr Dean Simonton, psycholog z University of California w Davis uważa, że najlepiej jest, kiedy naturalne dążenie do samorozwoju jest zgodne nie tylko z zainteresowaniami, ale z także temperamentem i naturalnym tempem rozwoju.  Potwierdziły to badania opublikowane w kwartalniku ”Gifted Child”. Dowodzą one, że dzieci, które w szkole podstawowej mają niskie osiągnięcia, na studiach stają się geniuszami, ponieważ indywidualne traktowanie studentów i możliwość samodzielnego wykazania się inicjatywą rozbudza ambicje. Z tego powodu wiele osób zaczyna realizować swoje ambicje dopiero w wieku dojrzałym, kiedy odnajduje swoją pasję. Przykładem jest menedżer John Pulichino. Mając prawie 50 lat kiedy odkrył w sobie zdolności do zarządzania. Po dwóch latach pracy został prezesem American Tourister i w czasie czternastu lat pracy w firmie zwiększył zyski pięciokrotnie. - Przedtem pracowałem w Polaroid Corporation, ale ponieważ nie odczuwałem satysfakcji z tego, co robiłem, nie miałem potrzeby, by zdobywać na tym polu coraz więcej. Dopiero praca w AT, gdzie miałem pole do własnego działania, spowodowała, że poczułem parcie, by piąć się w górę - przyznaje biznesmen. 
Źle ukształtowana ambicja może wręcz przeszkadzać w osiaganiu sukcesów. Amerykański badacz zjawiska ambicji, Thomas Stanley w książce „The Millionaire Mind” wyraźnie mówi, że „nie warto poświęcać czasu na coś, co wyciska z nas siódme poty, nie dając w zamian nic oprócz pieniędzy. Taka praca powoduje, że człowiek staje się mało kreatywny i w pewnym momencie staje się trybikiem w wielkiej maszynie”. Przeanalizował on styl życia ponad tysiąca amerykańskich milionerów i zauważył, że dla większości z nich fortuna była rzeczą wtórną. Przede wszystkim realizowali oni ambitne cele w dziedzinach, do których mieli zamiłowanie. Takie osoby mają motywację do osiągania sukcesów, ale nie za wszelką cenę. Nie kosztem innych. 
– Obecnie w kulturze zachodniej, stawiającej na indywidualizm panuje nadmierny kult wygrywania. Z samorealizacją człowieka kojarzy się głównie osiąganie spektakularnych sukcesów. A tak przecież nie jest. Także osoby, które stronią od rywalizacji, zaspokajają potrzebę samorozwoju i samorealizacji, bo należą one do głównych potrzeb człowieka – mówi dr Heidtman. - Nie można także zapominać, że w różnych kulturach samorealizacja oznacza odmienne zjawiska. W kulturze wschodniej na przykład wyznacznikiem samorealizacji jest wejście w harmonię ze światem i działanie wspólne, a nie walka i indywidualna wygrana. 
Ambicja to niewątpliwie zakorzeniony w biologii instynkt sukcesu – podkreśla prof. Lowe. Zwierzętom jest potrzebny do tego, żeby przetrwać. Ambitne osobniki, nastawione przede wszystkim na zdobywanie, są premiowane - osiągają wyższą pozycję w stadzie, a w efekcie mają więcej partnerek i odnoszą większy sukces reprodukcyjny. Ludziom ambicja służy do zaspokojenia potrzeby uznania i osiągania wartościowych celów. O ile jednak w świecie zwierząt ambicją kieruje wyłącznie instynkt przetrwania i zachowania gatunku, w świecie ludzi jest ona poddawana obróbce otoczenia, rozumu i wolnej woli.

RAMKA
Płeć ambicji
Kobiety inaczej wyrażają swoją ambicję niż mężczyźni. Ich cele są długotrwałe. Za największe sukcesy poczytują sobie nie jednorazowe osiągnięcia, ale odległe cele, w które włożyły wiele wysiłku, na przykład wychowanie dzieci. Dlatego nawet bizneswoman na wysokich stanowiskach potrafią zrezygnować z pracy, żeby wychowywać dzieci.  Ambicje mężczyzn zaspokaja każdorazowa wygrana, dlatego, ze tak samo jak u samców w świecie zwierząt, ich ambicja jest związana z poziomem testosteronu. U tenisistów po wygranym meczu rośnie poziom tego hormonu, podczas gdy u zawodników przegranej drużyny pozostaje bez zmian. Podobne zjawisko zaobserwowano u kadetów. Ci, którzy byli najbliżej ukończenia szkoły wojskowej, co gwarantowało szacunek i uznanie w społeczeństwie, mieli wyższe stężenie testosteronu we krwi niż studenci niższych lat. 
 Dowiedziono jednak, że na osiąganie sukcesów wpływa to, z przedstawicielami jakiej płci rywalizujemy. Badania przeprowadzone na uniwersytetach w Nowym Jorku i w Kolumbii dowiodły, że dziewczęta, które w rozwiązywaniu zadań matematycznych rywalizowały z grupą chłopców, osiągały lepsze wyniki niż dziewczęta, które współzawodniczyły z grupą tej samej płci.